Naturalne początki
6 grudnia 2019
Moja przygoda z naturalną pielęgnacją i kosmetykami ma swój początek około 20 lat temu.
Byliśmy młodym małżeństwem z trójką dzieci i kupiliśmy za oszczędności i używany samochód, piękny teren na skraju wsi z trzema zagajnikami i starym domkiem. Powstały plany rozbudowy domu i już ekipa zaczęła kopać fundamenty, gdy nagle sprawy mieszkaniowe potoczyły się zupełnie innym torem. Pozostaliśmy w Warszawie.
Minęły lata, dzieci wyfrunęły z gniazda i przyszedł czas na zajęcie się sobą i realizację marzeń. Mąż zaczął „ujarzmiać” nasz kawałek ziemi. Po kilku nocach i dniach spędzonym na wsi, zapragnęliśmy tam zamieszkać. Proste życie, bliskość natury i spokój, który nas otaczał, przypomniał mi o dawnym marzeniu, by robić kosmetyki naturalne.
Zaczęło się od zbierania i suszenia ziół oraz robienia ekstraktów: wodnych i olejowych. Poznawałam nazwy roślin i ich właściwości.
Robiliśmy z mężem destylacje z parą wodną w celu uzyskiwania olejków eterycznych. Ponieważ jesteśmy chemikami, było to dla nas i moich 2 przyjaciółek wielką przygodą. Po teoretycznym przygotowaniu się z literatury rozpoczęliśmy tworzenie produktów. Zaczęliśmy od mydeł i kremów. Pierwsze próby mydeł naturalnych miały bardzo nietypowe nazwy np. „Mydło świętej Agaty”, mydło „Ochyda” czy „Na ratunek śmietance”…i wiele innych bardziej lub mniej udanych.
A pierwsze kremy oparte na własnych ekstraktach nie były skomplikowanymi formulacjami: olej, ekstrakt z ziół, lanolina i olejek eteryczny. Były to dosyć toporne kosmetyki, jak oceniam z perspektywy kilku lat, ale te początki jakże były piękne i ważne! Do dziś zachowałam pierwsze mydła.
Zaczęłam używać swoich kosmetyków. Po miesiącu okazało się, że mycie mydłem naturalnym zlikwidowało suchość mojej skóry.
Już nie musiałam po każdej kąpieli używać balsamów. Również skóra twarzy została mocno „nakarmiona” dobrymi składnikami kremów, o których nałożeniu często już później zapominałam. Nie było po prostu takiej potrzeby.
Mocno zauważalne zmiany kondycji mojej skóry zachęciły mnie do dzielenia się nimi z bliskimi.
Rozdawałam kosmetyki, a w głowie wykluwała się wizja własnej manufaktury. Żeby ją zrealizować, postanowiłam iść na studia kosmetologiczne. Mąż zorientowawszy się, że to nie żarty, podszedł do sprawy po męsku: trzeba budować mydlarnię.
Po ukończeniu studiów, który były strzałem w dziesiątkę, bo wybitnie przygotowujące chemika do prowadzenia tego typu przedsięwzięcia, zaczęłam wraz z dorosłymi córkami tworzyć własną markę kosmetyków Hagi Cosmetics. Małymi krokami ruszyła produkcja. Kosmetyki spodobały się wielu osobom.
Pierwszymi klientami byli świadomi i nastawieni na zdrowy styl życia stali bywalcy Bio Bazaru w Warszawie.
Następnie osoby szukające polskich wartościowych produktów wystawianych na targach propagujących zdrową żywność, kosmetyki, czy marki odzieżowe polskich projektantów. Wkrótce dołączyli klienci odwiedzający zorganizowane po raz pierwszy ważne targi kosmetyków naturalnych. Na Ekocudach można było zobaczyć, jak prężnie rozwija się ten rynek. Obecnie badania na świecie dowodzą, że 84% konsumentów wybiera kosmetyki zawierające składniki naturalne, a 68% zwraca uwagę na pochodzenie składników. To pozwala przewidywać dalszy prężny rozwój. Bardzo mnie cieszy fakt, że znalazłam się w odpowiednim momencie i miejscu ze swoimi marzeniami i ich realizacją.
Kiedy słyszę „kosmetyk naturalny” to dopóki nie obejrzę składu na etykiecie, nie mogę być pewna, że taki właśnie jest. Tym bardziej, że do tej pory jeszcze nie ma żadnej ustawy prawnej określającej precyzyjnie definicję naturalnego kosmetyku. Pomocne są definicje jednostek certyfikujących kosmetyki naturalne i ekologiczne, takie jak Ecocert, BDIH, Soil Association, Natrue lub jednoczący wszystko Cosmos (Cosmetic Organic Standard).
Za kosmetyk naturalny uważa się produkt skomponowany z minimum 95% składników pochodzenia naturalnego.